sobota, 14 czerwca 2014

Na słotę

         Danie, o którym dziś napiszę zainspirowane było kuchnią irlandzką, jednak do podstawowego przepisu, który przyznam podejrzałem w telewizji dodałem kilka "naleciałości" polskich, gdyż kuchnia polska jest mi wciąż najbliższa. Uważam, że Wyspiarze i Polacy niewiele się różnią pod względem jedzenia treściwych, dosyć kalorycznych dań, a podobieństwa widać chociażby w zamiłowaniu do wieprzowiny, ziemniaków, czy zawiesistych sosów, w związku z czym, łatwo było mi połączyć te dwie tradycje kulinarne.
Danie szczególnie dobre przy deszczowej aurze, syte i rozgrzewające. Wykorzystałem do niego białą kiełbasę, która jest właściwie stworzona do tego przepisu i na swój sposób przeszczepiłem na grunt polski kuchnię z Wysp Brytyjskich.
Najpierw podsmażyłem na oleju z dodatkiem masła pokrojoną cebulę z czosnkiem (dokładnie w tej kolejności) jako pewnego rodzaju sofrito i baza aromatowa dla reszty dania. Mam w zwyczaju już na patelni solić cebulę, co jest moją gwarancją chroniącą przed jej przypaleniem. Czosnek dodałem po chwili, żeby nie przysmażył się za mocno i nie zgorzkniał, a zaraz po nim wrzuciłem grubo pokrojone jabłka wcześniej skropione cytryną, żeby się nie rozleciały i nie pociemniały.
Kiedy jabłka były już lekko zezłocone i dosyć miękkie dodałem małą szklankę cydru (mała butelka kosztuje w supermarkecie od 2 do 5 zł), a do tego odrobinę octu jabłkowego dla podkręcenia kwaskowatości. Następnie "grubą" musztardę (tą z kulkami gorczycy) dla pikanterii, a zaraz potem zioła - użyłem sporo majeranku, bo uważam, że świetnie pasuje do jabłek i białej kiełbasy oraz estragon, który dla mnie jest "cichą wodą" wśród przypraw i świetnie podkreśla smak mięsa i innych ziół.
W tej mieszance zanurzyłem dwie białe kiełbasy i pod przykryciem dusiłem na wolnym ogniu około 15-20 minut. Pod koniec odkryłem patelnię i zredukowałem nieco sos, żeby go zagęścić.
Proponuję na finiszu dodać też sporo pieprzu dla przełamania smaku, bo potrawa ma tendencję do bycia słodką - wszystko przez cydr i jabłka.
Żeby sytego obiadu stało się zadość, ugotowałem do tak przyrządzonej kiełbasy ziemniaki, robiąc z nich puree z łyżeczką śmietany i chrzanu - dla mnie takie puree ziemniaczano-chrzanowe lepiej pasuje do białej kiełbasy niż sam chrzan.
Efekty moich starań poniżej...




Brak komentarzy: