niedziela, 27 lipca 2014

Sezonowy freestyle cz.1

       Jako człowiek zafascynowany jedzeniem, często zwiedzam targi w poszukiwaniu sezonowych produktów. Przebieram wtedy wśród dużej ilości świeżych warzyw, owoców, ziół i nie tylko. Eksplorując okolicę, w której mieszkam, zaszedłem na targ znajdujący się w fortecy niedaleko Mostu Gdańskiego. Jest tu restauracja państwa Kręglickich, którzy w każdą środę zapraszają lokalnych wytwórców ekologicznej żywności, a także dystrybutorów oryginalnych produktów przywożonych z zagranicy. Chodzę tam od trzech miesięcy poznając dostawców oraz ich wyroby. Przy okazji znalazłem wiele "spożywczych perełek" takich jak niespotykane warzywa (brukiew, żółte buraki), zioła (kolendra, lawenda), owoce morza (wędzone krewetki), przysmaki rybne (polędwica z tuńczyka, suma, węgorz wędzony), sery (taleggio, burrata), mięsa (kacze kiełbaski, gęsi pipek, paprykowana, wędzona słonina), nie mówiąc już o mleku prosto od krowy, rybnych pasztetach, czy pomysłowych wypiekach.
Wybór jest spory, a i jakość sprzedawanych specjałów wysoka. Kupuję głównie to, co skusi mnie oryginalnym wyglądem, zapachem i smakiem, gdyż wielu rzeczy można spróbować na miejscu, tym samym nie nabywając "kota w worku". Skuszony bogatą ofertą, po powrocie do domu zastanawiam się w jaki sposób wykorzystam przywiezione zakupy.

Ostatnio wyglądało to tak::


- szałwia, kolendra, kolorowe marchewki, wędzona sielawa, sok z aronii, węgierska kiełbasa ostra paprykowana, pasta cebulowa, miód lawendowy, bakłażany ze śliwkami i dymka.

Jednym z moich ulubionych stoisk jest węgierskie Kociołkowanie, z którego pochodzi między innymi oryginalna, paprykowana kiełbasa dostępna w trzech stopniach ostrości. Wybrałem średnio ostry egzemplarz, w którym przez mięso optymalnie przenika aromat wędzonej papryki. Kroję ją na kanapki lub używam jako przyprawy do kaszy, makaronu, czy grzybów. Wystarczy niewielka ilość, aby nadać smażonej oliwie lub innemu tłuszczowi paprykowy aromat, a tym samym dodać daniu pikanterii.

Ostatnio sięgnąłem po ten węgierski specjał przyrządzając kurki, które nabyłem w oczekiwaniu na sezon grzybowy (z drugiej strony myślę, że kiełbasa węgierska sprawdziła by się jeszcze lepiej dodana do pieczarek, które lubią towarzystwo pikantnych przypraw).

Kurki umyłem, a następnie pozostawiłem na słońcu przebijającym przez szybę w kuchni, aby nieco przeschły i tym samym nie udusiły się w sosie własnym będąc podgrzewane na patelni. Smażyłem je na wysokim ogniu, dodając partiami na masło, rozgrzane wcześniej wraz z trzema plasterkami kiełbasy oraz pokrojoną w piórka dymką. Kiełbasy nie może być za dużo, gdyż zdominuje smak kurek (w przeciwieństwie do innej kombinacji z pieczarkami). Na koniec doprawiłem solą i pieprzem - przy czym soli należy użyć stosunkowo mało, gdyż kiełbasa ma jej wystarczająco dużo (w razie czego zawsze można doprawić danie na talerzu). Ponadto wymieszałem grzyby z poszatkowaną pietruszką. Wersja z jajkiem, czy pomidorem też się sprawdzi - w końcu nie ma to jak jajecznica z kurkami w trakcie sezonu letniego.



Na moment wrócę jeszcze do węgiersko-bułgarskiego stoiska na targu w fortecy, które oferuje również inne atrakcje poza kiełbasą - mowa tu między innymi o konfiturze z bakłażanów i śliwek, a także o paście cebulowej - użyłem jej do posmarowania pieczywa, dodając na wierzch bakłażany i fetę, a na koniec polewając oliwą i posypując suszonymi ziołami prowansalskimi. Wyszła z tego ciekawa w smaku kompozycja, przypominająca przekąski rodem z basenu Morza Śródziemnego, a to wszystko przy minimalnym wysiłku włożonym z mojej strony. Polecam.




Brak komentarzy: