Wszystko na straganach wydaje się nudne i mało kolorowe? - pomidory są twarde, natka pietruszki nieco zwiędła, a wielu warzywom i owocom brakuje tego specyficznego smaku charakterystycznego dla soczystego lata. Okazuje się jednak, że nawet o tej porze roku są w marketach pewne produkty, po które warto sięgnąć - inaczej nic byśmy nie jedli - no może poza nieśmiertelnym fast-foodem. A oto mój ranking produktów, które warto jeść w marcu:
11. Ciecierzyca - surowe ziarenka gotuję przygotowując później pasztet warzywny lub hummus, albo też dodaję do sałatek gotową ciecierzycę z puszki.

10. Mango - koktajl mleczno-owocowy z banana i mango to stały punkt mojego marcowego menu. Można je też dodawać do soków, pure marchewkowego, czy sałatek owocowych i innych deserów.

9. Oleje - zazwyczaj używam tłoczonych na zimno, z pestek winogron, rzepakowego lub oliwę, które służą mi do przygotowania sosu winegret lub do polewania pieczywa zamiast masła. Na oleju z pestek winogron najczęściej również smażę.

8. Olej sezamowy - to dla mnie odrębna kategoria. Uwielbiam jego intensywny, orzechowy aromat więc dodaję odrobinę do smaku np. do koktajli bananowych, lodów waniliowych, zup mlecznych lub dań orientalnych.

7. Brokuł - świetny do zup oraz sałatek, pod warunkiem że bardzo krótko gotowany - na "chrupko" - wtedy jest najsmaczniejszy i najbogatszy w witaminy.

6. Avocado - dla mnie avocado jest niemal tak plastyczne jak tofu, więc przyrządzam je na słodko lub wytrawnie w postaci koktajlu, czy guacamole. Świetnie do niego pasuje świeży, soczysty ananas. Czasem mieszam je z makaronem ryżowym dodając słodkie owoce tropikalne i polewając śmietanką. Jest to lepsza alternatywa dla słodyczy, lecz odrobinę kaloryczna więc do jedzenia w godzinach porannych.

5. Bakłażan i cukinia - świetnie nadają się jako składnik rozgrzewających zup; można też upiec je z serem i kaszą jaglaną jako coś w rodzaju warzywnej zapiekanki, albo po prostu kłaść na kanapki na ciepło lub w postaci pasty warzywnej.

4. Bakalie, czyli orzechy, pestki i suszone owoce, które w tym okresie dodaję do wszystkiego np. do owsianki, płatków kukurydzianych, ryżowych, lodów, sałatek, potrawek warzywnych, koktajli, czy jako dodatek do różnych past np. hummusu.

3. Pomarańcze - wiadomo, że z importu ale właśnie w tym okresie są najlepsze. Wykorzystuję je często do owsianki lub wyciskam z nich sok, szczególnie jeśli wpadną mi w ręce sycylijskie, czerwone pomarańcze.

2. Imbir - super zdrowy produkt, zazwyczaj używam w postaci surowej jako przyprawa do sałatek orientalnych, ale też z powodzeniem można dodać do sosów pomidorowych na spaghetti, czy zetrzeć do herbaty z miodem.

1. Płatki owsiane, to mój aktualny numer 1. Będę o nich pisał do znudzenia, ale uważam, że wraz z orzechami dodają najwięcej energii na resztę dnia w tym newralgicznym dla naszego zdrowia okresie.

Tymczasem przedstawię jedną z tych sałatek, które zdają się być eksplozją smaku i powiewem świeżości w te ospałe marcowe dni.
Jest to sałatka makaronowa, do której używam mojego ulubionego makaronu świderki, zwanego fusilli. Kształt ma znaczenie - lubię, kiedy sos winegret wciska się między zagłębienia świderka sprawiając, że jest on bardzo intensywny w smaku.
Do przedstawionej tu sałatki używam akurat kolorowego makaronu bezglutenowego, kukurydziano-ryżowo-gryczanego widocznego po lewej stronie zdjęcia. Po prawej jest makaron żytni razowy, który wykorzystam do innej sałatki.
Pozostałe składniki to: 1 papryka czerwona, groszek (może być z puszki), 3 pomidory sparzone, a następnie pokrojone, kilka pokrojonych pomidorków w oleju (pod warunkiem że nie są kupione tylko zrobione przez nas - tu link do przepisu - mi osobiście sklepowe pomidory w oleju nie odpowiadają, gdyż zbytnio zmieniają naturalny smak tej sałatki, więc jeśli nie mamy takich zrobionych własnoręcznie, to lepiej w ogóle je pominąć), orzechy brazylijskie, poszatkowana, świeża bazylia i pietruszka, pół kostki tofu naturalnego, oraz przyprawy: garść kolendry, 3 szczypty oregano, szczypta kopru włoskiego, sproszkowanego chilli, pieprzu oraz sos sojowy.Za dużo składników? Jeśli ominiemy któryś lub zastąpimy go innym nic się nie stanie - sałatka ma być naszą inwencją twórczą i przede wszystkim ma nas postawić na na nogi oraz być wygodna w transporcie - z doświadczenia wiem, że najczęściej tego typu rzeczy spożywam w pracy.
Do tego winegret estragonowe, które przygotowuję w jakimś małym słoiczku, gdyż jest to najwygodniejsze: kilka łyżek oleju z pestek winogron lub rzepakowego nierafinowanego lub oliwy, sok wyciśnięty z połowy cytryny, łyżka sosu sojowego, 2 ząbki czosnku drobno pokrojonego, pół łyżki miodu, szczypta pieprzu i soli, oraz 2 duże szczypty estragonu suszonego.
Uwaga! - trzeba tylko pamiętać, aby sól dodawać przed wlaniem oleju, dzięki czemu zdąży się ona rozpuścić w soku z cytryny. Po dodaniu wszystkich składników zamykam słoik i potrząsam nim, aby wszystko się połączyło i próbuję - jeśli jest np. za mało kwaśne, dodaję jeszcze trochę soku z cytryny albo odrobinę octu jabłkowego.
Taki sos może stać w lodówce kilka dni. Można go przygotować w większej ilości i używać do różnych sałatek.
Po ugotowaniu makaronu, pokrojeniu wszystkich warzyw, ziół i orzechów, a także zmłotkowaniu w moździerzu ziarenek kolendry (kiedy nie miałem moździerza robiłem to łyżką) i dodaniu do sałatki oregano, chilli i pieprzu, pozostaje przygotowanie tofu. Samo tofu jest bez smaku, jednak po odpowiednim przyrządzeniu jest świetną alternatywą dla mięsa.
Na patelni rozgrzewam przez pół minuty, na odrobinie oleju z pestek winogron sproszkowane curry oraz nasiona kopru włoskiego, po czym dorzucam pokrojone w kostkę tofu i smażę przez 2 minuty mieszając, po czym polewam kilkoma łyżkami sosu sojowego. Trochę zaskwierczy. Smażę jeszcze przez minutę i wysypuję na sałatkę.
Na koniec polewam ją sosem winegret i mieszam wszystko. Można na wierzch położyć np. kiełki słonecznika.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz